Archiwum listopad 2005


lis 28 2005 być kimś innym
Komentarze: 0

chciałabym być kimś innym...nie koleżanką, nie przyjaciółką(chociaż to najmocniejsze uczucie jakie może być...)

chcę w końcu zostać postrzegana jako...dziewczyna.

nie wiem co w sobie mam, że z reguły, faceci, którzy mi się podobają traktują mnie jak koleżankę, dobrą koleżankę. fajnie.ale czasem, raz na kilkuset zdarza się facet, na którym ci zależy...i co wtedy? powinno przyjść samo, a jednak... a może uda mi się w końcu przejść od przyjaźni do miłości? jaka odległość dzieli te dwa uczucia? sama nie wiem... ale wiem jedno - przyjaciela mam jednego, najprawdziwszego - mojego kochanego Sutowca...i teraz znów chciałabym napisać o tym co myślę, od pewnego czasu. jest tylko jedna osoba, którą mogę nazwać przyjacielem...ale wiele osob zasługuje na coś więcej niż słowo "koleżanka","kolega"... zdecydowanie w języku polskim brakuje takiego słowa między "przyjaciel", a "kolega"... ale głupoty piszę...ale tak bardzo chciałabym być dla ciebie kimś więcej...znów zabłysła iskierka nadzieji...wciąż w moim sercu, ale tym razem do kogoś innego...ale łączy WAS ta jedna rzecz...czy całe życie będę kochać facetów o jednym imieniu?

ups...co ja napisałam..."kochać"? nie...to chyba jeszcze nie to...jestem w późnej fazie fascynacji, zauroczenia, a jednocześnie wczesnej fazie zakochania...ale to jeszcze nie miłość.

"kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości..." P.C.

wiem to. teraz na pewno. doświadczam tego...fascynuje mnie on, bo jest...bo pojawił się w moim życiu z nienacka, nagle... a ja co dzień poznawałam go lepiej.jego ruchy, słowa, zachowania...wiem jedno - nie mnie jednej na nim zależy...a ja nie mam aż takiej siły przebicia w tych sprawach...ale jeśli ja go interesuję, to chyba nie powinnam się tym martwić. polegam na nim, a on na mnie. istnieje dla niego, czuje, kiedy oddycham, że ten oddech należy do nas obojga. budzę się rano i wiem, że dziś go zobaczę, że znów będziemy mogli śmiać się i żartować. i wcale nie musimy dużo mówić...możemy po protu siedzieć obok siebie, nasze nogi delikatnie się dotykać, tak subtelnie, niewinnie...a jednak wiem to ja, że ten dotyk jest mi tak bardzo potrzebny...co on wtedy myśli...?czy zwraca na to uwagę? nie wiem...szansa jest mała, ale warto mieć nadzieję...chcę zawalczyć. jestem w stanie zostawić wszystko i biec za nim, jednocześnie gubiąc łzy...łzy szczęścia, połączone ze łzami emocji...popłaczemy razem? a może pomilczymy? mogłabym robić z tobą wszystko...naprawdę...czuję sie będąc obok ciebie taka inna, bezpieczna, odmieniona.uśmiecham się myśląc o twoim śmiechu..smutno mi kiedy wiem, że ty się smucisz...chciałabym krzyczeć z tobą bez powodu, bić się z tobą(dla zabawy, jak to mówiłeś... :) ), skakać w górę i biegać w -20 stopniach... nie wiem co jeszcze...mogłabym dla ciebie nauczyć się wszystkiego,bylebyś tylko się uśmiechał... kiedy widzę, że się śmiejesz - śmieje się moje serce, a jednocześnie cały świat staje się piękniejszy... mogę godzinami przekomarzać się z tobą, lub po prostu być koło ciebie...nigdy nie znudzi mi się rozmowa z tobą, bo widzę w twoich oczach ciepło...wiesz...jesteś taki męski....taki prawdziwy, z krwi i kości...taki...brak mi słów...pragnę ciebie całą sobą...i cała należę do ciebie.

wiedz to wszystko R.

iskierka-nadzieji : :
lis 26 2005 notka po roku...
Komentarze: 1

poznałam wielu ludzi, ale wśród nich jest on... taki...niespokojny...nieokiełznany...nieprzewidywalny...

chyba tego szukam u mężczyzny...Boże...jak to brzmi. jakbym miesiącami analizowała jego zachowanie - czy nadaje się czy nie...ale tak nie jest...serce chce kochać, rozum mówi nie...

ja...mam wrażenie, że...nie, nie powiem tego...

jest za wcześnie.

ale naprawde...

myślę wieczorem, myślę w nocy, myślę nad ranem, myślę w dzień...

i tak to wygląda...

iskierka-nadzieji : :